Kazimierz Serocki jako pianista

 
U źródeł drogi twórczej Kazimierza Serockiego godne uwagi miejsce zajmuje jego wykształcenie i doświadczenie pianistyczne. Dość powiedzieć, że pianistyka przez dość długi czas rywalizowała o palmę pierwszeństwa z jego kompozytorskim powołaniem. Pierwsze sukcesy wykonawcze odnosił Serocki jeszcze jako uczeń konserwatoriów w Toruniu i Bydgoszczy – po uczniowskich popisach był zwykle zauważany przez krytykę i wysoko oceniany. Gra na fortepianie pozostawała też jego priorytetem w czasie wojny, gdy grywał w warszawskich kawiarniach i teatrzykach (także w duetach z Kiejstutem Bacewiczem i Markiem Cybulskim) oraz w okresie powojennym. Świadczy o tym fakt, że studiom pianistycznym poświęcał się równolegle z kompozytorskimi – najpierw w Warszawie, później w Łodzi, a wreszcie w Paryżu.
 
Serocki przy fortepianie
Prasowa zapowiedź występu w kabarecie Mo...
 
Szczególnie aktywny jako pianista był Serocki w drugiej połowie lat 40., gdy dawał się poznać jako wirtuoz na polskich estradach koncertowych. W czerwcu 1946 roku w Bydgoszczy dał na przykład recital fortepianowy złożony z dzieł Bacha (Fantazja i fuga g‑moll w opracowaniu Liszta), Mozarta (Sonata D‑dur), Beethovena (Sonata „Les Adieux”) i Chopina (Sonata b‑moll) z jednej strony oraz Debussy’ego (Wieczór w Granadzie), Ravela (Serenada błazna) i Szymanowskiego (Fantazja) z drugiej, przyjęty owacyjnie przez słuchaczy i dobrze przez krytykę. Jan Domagała na łamach „Trybuny Pomorskiej” tymi słowy podkreślał szczególne umiejętności pianisty w zakresie repertuaru modernistycznego:

Muzyka nowoczesna znalazła w Serockim świetnego wykonawcę. Jędrny, zdecydowany rytm, zdrowa brawura przekonują od pierwszego taktu.

 
Miał także w repertuarze dzieła koncertowe, jak np. Koncert a‑moll op. 54 Roberta Schumanna, z którym występował w Bydgoszczy i Lublinie, a także Koncert fortepianowy d-moll Mozarta. Jednak szczególną cechą preferowanych przez Serockiego programów koncertowych była, zasugerowana już na przykładzie wspomnianego recitalu bydgoskiego, skłonność do łączenia muzyki wpok wcześniejszych (a zwłaszcza romantycznej) z XX-wieczną i współczesną, ale także predylekcja do prezentacji brzmień „egzotycznych” tudzież utworów mało znanych kompozytorów. Grywał na przykład Opowieści puszcz brazylijskich Heitora Villi‑Lobosa, Fantasque André-François Marescottiego, Miniatury tureckie Necila Kâzıma Aksesa, Rapsodię gruzińską Heracliusa Djabadary’ego, Tańce brazylijskie Dariusa Milhauda, dzieła Ludomira Różyckiego i swoje własne Pięć krasnoludków. Z drugiej zaś strony – Bacha, Beethovena i Rameau.
 
Afisz koncertu Serockiego
Afisz koncertu Serockiego
 
Dawał też Serocki recitale chopinowskie. Na przykład w październiku 1948 roku na koncercie Towarzystwa Muzycznego w Lublinie zaprezentował Polonezy c‑moll op. 40 nr 2 i As‑dur op. 53, dwa Mazurki (fis‑moll op. 6 nr 1 i f‑moll op. 68 nr 4), trzy Etiudy (c‑moll z op. 10 i 25 oraz cis‑moll op. 25 nr 7), Nokturn H‑dur op. 32 nr 1 oraz Sonatę b‑moll. Dzięki wspomnieniu Anny Iwaszkiewiczowej możemy wyobrazić sobie, że jego interpretacja ostatniego z wymienionych utworów Chopina była co najmniej frapująca. Wykształcona muzycznie i obdarzona świetnym gustem małżonka Jarosława, która lato 1948 roku spędzała w Ustce, w domu ZAiKS‑u, pisała oczarowana:

[…] „atrakcją” tego pobytu był Serocki, o którym jeszcze nikt nie wiedział, że komponuje, a mówiono o nim tylko, że to młody, bardzo zdolny pianista, uczeń Szpinalskiego. Ćwiczył wtedy Sonatę b‑moll i rano nigdy nie mogłam się zdecydować wyjść na plażę, kiedy z saloniku mimo zamkniętych drzwi zaczynały dolatywać mnie urzekające dźwięki fortepianu. Oczywiście nie mogłam mu przeszkadzać, ale podchodziłam pod same drzwi, uchylałam je troszeczkę i słuchałam. Z czasem, kiedy już zawarliśmy bliższą znajomość (o co nietrudno, gdy łącznikiem jest muzyka), pozwalał mi siedzieć w tym samym pokoju przy oknie, a kiedyś wieczorem urządził audycję specjalnie dla Kempińskich i dla mnie, grając nam już całą sonatę. Grał ją naprawdę bardzo pięknie i choć uważam go za bardzo zdolnego kompozytora, jednak żałuję, że tak zarzucił pianistykę. Szczególnie pierwsza część, która, moim zdaniem, jest jednym z tych nieprześcignionych szczytów geniuszu Chopina, brzmiała w jego wykonaniu właśnie tak, jak wyobrażam sobie, że brzmieć powinna. Najpierw te kilka nut, dziwna, ponura fraza, którą nazywam zawsze „zejściem do Hadesu”, i zaraz po tym burzliwy, gwałtowny, jakby zdyszany, haletant pierwszy temat, ale zwłaszcza finał tej części szarpiący, wściekły, uparcie dobijający się czegoś w jakimś rozpaczliwym krzyku i urwany potem nagle, oddany był zawsze przez niego z wewnętrzną pasją, z najgłębszym zrozumieniem niesamowitej genialności tego utworu.

 
„Ogrywając” Chopina, Serocki przygotowywał się zapewne do udziału w IV Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim, a raczej do poprzedzającego go Ogólnopolskiego Konkursu Eliminacyjnego. Ostatecznie jednak nie dostał się do polskiej ekipy konkursowej, w której skład weszli jego koledzy z Torunia, Bydgoszczy i Łodzi, w tym laureaci konkursu, jak Zbigniew Szymonowicz i Regina Smendzianka. Być może ta porażka stała się też jedną z przyczyn ostatecznego porzucenia przez Serockiego kariery pianistycznej i skoncentrowania się na kompozytorskiej. 
 
W każdym razie na początku lat 50. ubiegłego stulecia Serocki działał jeszcze aktywnie jako pianista. Jeździł po kraju z recitalami chopinowskimi, a w czerwcu 1950 roku odbył podróż koncertową do Niemiec, podczas której dawał publiczne występy. Przygotował do tego celu trzy specjalne programy, w których zróżnicował repertuar dla puliczności w „ośrodkach robotniczych" i bardziej „wyrobionej”. Tę ostatnią konfrontował nie tylko z utworami trudniejszymi w odbiorze lub wybitnie wirtuozowskimi, ale też ze swoją fortepianową Sonatiną. Pianistą bywał także jako członek „Grupy 49” dokonując prawykonania i późniejszych prezentacji Koncertu fortepianowego Tadeusza Bairda, które miały miejsce m.in. w Łodzi, Warszawie, Bukareszcie i Berlinie. Fragment berlińskiego występu Serockiego (3 marca 1950 roku) pod batutą Grzegorza Fitelberga zarejestrowała NRD-owska kronika filmowa  „Der Augenzeuge”, co stanowi unikatowe świadectwo audiowizualne jego praktyki performatywno‑estradowej[1].
 
Przyjmować się zwykło, za Tadeuszem A. Zielińskim, że ostatnim występem Serockiego jako pianisty było prawykonanie własnego Koncertu romantycznego, dokonane 12 stycznia 1951 roku na koncercie Filharmonii Warszawskiej pod dyrekcją Witolda Rowickiego. Tym samym Serocki definitywnie określił się jako kompozytor. 

{slider=Źródła:}

  • Jan Domagała, Udany debiut Kazimierza Serockiego, „Trybuna Pomorska” 1946 (16.06).
  • Anna Iwaszkiewiczowa, Moje „Fontainebleau”, w: Dzienniki i wspomnienia. Do druku podała Maria Iwaszkiewicz, opracował, przypisami opatrzył i indeks sporządził Paweł Kądziela, Warszawa 2012, s. 473.
  • Kazimierz Serocki, Program recitali na Niemcy, maszynopis, 31 kwietnia 1950 roku, BUW.
  • Tadeusz A. Zieliński, O twórczości Kazimierza Serockiego, Kraków 1985.

{/slider}